Do Redakcji mies. „Przyroda Polska”

Ich łączy przedmiotowy stosunek do dzikiej przyrody

Podoba mi się bardzo, że w mies. "Przyroda Polska" zaczęły pojawiać się, obok artykułów opisujących piękno przyrody ojczystej, również - pokazujące niszczenie przyrody przez jednego człowieka i obojętność drugiego - stawanie w jej obronie, jak przystało na organ Ligi Ochrony Przyrody.

Dobrym przykładem tego jest artykuł zatytułowany "Sprzedane źródło" ("Przyroda Polska", nr 11 listopad 2003 r.).

Dlaczego doszło do sprzedaży takiego źródła? Dlaczego nie zostało włączone do Parku Krajobrazowego Puszczy Knyszyńskiej, kiedy wiadomo było, że władze terenowe mogą wydać pozwolenie wodno-prawne, a nawet i - budowlane, nowemu właścicielowi, który doprowadzić może do unicestwienia tego cennego przyrodniczo i krajobrazowo ekosystemu - źródliska o dużym wypływie z, niespotykanym na Podlasiu, pulsującym źródłem?

I to powoli sprawdza się: pojawiły się rowy odwadniające być może po to, by w niedalekiej przyszłości wyciąć olszynę łęgu jesionowo-olszowego tego źródliska i obok wznieść jakąś budowlę.

W ich centrum uwagi  jest materiał na deski

Smuci mnie również i to, że niszczona jest przyroda i tam, gdzie powinna być chroniona. Ot, chociażby w niektórych parkach narodowych. Przyczyny tego zła dopatruję się w tym, że tam, podobnie jak w parkach krajobrazowych, gospodarują byli pracownicy gospodarstw leśnych (nie są to miłośnicy przyrody) i oni często mylą park narodowy z monokulturą leśną czy lasem gospodarczym i np. prowadzą walkę z kornikami, zabijają bez najmniejszej potrzeby i inne dzikie zwierzęta z najwyższych taksonów, lub trzymają je w ogrodzeniach, które eufemistycznie nazywają rezerwatami pokazowymi. Bo ich  koledzy z nadleśnictw w leśnych rezerwatach przyrody podobnie postępują, tłumacząc to dbałością o dziką przyrodę. Hipokryzja czy niewiedza? Przecież to nie są plantacje drzew przeznaczone na deski, tam właśnie ta dzika przyroda, jako boże dzieło, ma być pozostawiona w spokoju. Niech leśnicy postępują tak jak rolnicy, niech zbierają płody ze swoich plantacji, przez siebie założonych w czasie dwuwiecznej gospodarki leśnej. Bo inaczej dziki las będziemy mogli podziwiać tylko na maleńkim skrawku ojczystej ziemi - w rezerwacie ścisłym w Białowieskim Parku Narodowym, bo tam pilarzy i drwali z nadleśnictw nie chcą wpuszczać, choć o to usilnie starają się.
A jak nauczają przyrody, to może Pani przeczytać na mojej witrynie przyrodniczej. Tu dobrym dowodem jest ścieżka "przyrodnicza" w rezerwacie "Antoniuk" i treści tablic informacyjnych o rezerwacie, na co  wydali około 40 tys. zł uzyskanych ze sprzedaży drzew. 

 

Myśliwi nie są przyjaciółmi dzikiej przyrody

Dzikiej przyrodzie zagrażają również i myśliwi. W ich działalności - w brew temu, co sami mówią - zdecydowanie dominuje przyjemność zabijania dzikich zwierząt ( krwawy relaks), choć większość stara się zabijanie dzikich zwierząt ukryć pod płaszczem rzekomej dbałości o dzika przyrodę.  Czym podyktowane jest zabijanie przez myśliwych np. bażantów, słonek, kuropatw, jaki to ma związek z ochroną przyrody? Wbrew wypowiedziom myśliwych, ingerencja w przyrodę przy pomocy broni palnej nie jest potrzebna, bo przyroda potrafi utrzymać równowagę między drapieżnikiem a ofiarą, przed np. wilkami i dzikami człowiek z pewnością może zabezpieczyć zwierzęta gospodarskie - przed pierwszymi, a płody rolne - przed drugimi. Potwierdzeniem tego jest np. wypowiedź w telewizji Głównej Konserwator Przyrody, biologa, pani prof. Ewy Simonides, według której giną tylko domowe zwierzęta źle pilnowane. Uważam, że podobnie jest i z płodami rolnymi.

Brońmy oazy natury w miastach

W miastach też nie jest dobrze. Niszczone są cenne przyrodniczo oazy natury, cenne, bo z dużą bioróżnorodnością, mogące być doskonałą baza edukacyjną „w zasięgu ręki” dla dzieci, młodzieży, a nawet i dla wielu dorosłych. Tam takie laboratoria przyrodnicze są wyjątkowo potrzebne, ponieważ są przy dużych skupiskach ludzi i mogą być bardzo dobrze wykorzystane, na co pozwoli również i ich bliskość. Przykładów dewastacji w miastach ekosystemów cennych mam wiele. Zasypywane są niepotrzebnie w czasie budów przylegające do nich podmokłe nieużytkowane łąki położone na torfowiskach niskich, z ogromną różnorodnością gatunków roślin i zwierząt, których obecnie prawie nie ma na wsi, bo zostały osuszone przy pomocy sieci rowów melioracyjnych. Niedawno w mieście, w którym mieszkam, w stolicy „Zielonych Płuc Polski” w czasie budowy drogi i tunelu nadwyżkę ziemi wepchnięto w mokradło ( szuwar pałki szerokolistnej), bo to siedlisko nie było oddzielone drzewami od nasypu drogi i tu zrobiono niepotrzebnie bardzo szerokie pobocze drogi; zaś obok - tego nie zrobiono, ponieważ tam „przeszkodą” były drzewa. Nie, nie drzewa były przeszkodą, ale prawo, które je chroniło przed piłami i siekierami. Z tego też względu omijany jest również i opodal rosnący bogaty w gatunki podmokły ekosystem leśny – łęg jesionowo–olszowy. Podobnie postąpili drogowcy, ponieważ, w czasie budowy drogi osiedlowej w tym mieście przy os. „Bacieczki”, nadwyżką ziemi zasypali łąkę podmokłą z roślinami objętymi ścisłą ochroną – ze storczykami i kruszczykami błotnymi. Czy te nadwyżki ziemi nie można było wywieść np. do wyrobiska żwirowni, glinianki? Tego nie zrobiono; tego nie wolno usprawiedliwiać brakiem pieniędzy, to należy wkalkulowywać w koszty budowy. A koszenie wielokrotne trawników i usuwanie  liści połączone z niszczeniem ściółki w parkach nie jest to bezmyślne wydawanie pieniędzy brakujących na bardzo pożyteczne cele?! To koliduje z żądaniami poszanowania zieleni wyrażonymi na ustawianych tablicach: "szanuj zieleń". Czy tylko zieleń mamy szanować? A to co kontrastuje z nią, ją zdobi - kolorowe kwiaty roślin takich np. jak mniszki lekarskie i wielu innych roślin później zakwitających -  tym bardziej, że prawo nie nakłada obowiązku koszenia trwników -  możemy niszczyć w sposób bezwzględny?  Czy nie należy podjąć walkę i z tymi głupotami?   

Posadzone drzewo należy chronić, a dziką łąkę  można zniszczyć?

Zastanawiam się, dlaczego nasze prawo bardziej szanuje drzewa, nawet pojedyncze i to posadzone przez człowieka w parku, niż ekosystemy łąkowe samoistne, dzikie? Dlaczego prawo pozwala niszczyć tak cenna przyrodę, a takie drzewa sadzone przez człowieka chroni nakładając duże kary za ich wycinanie? Przecież naturalna łąka też asymiluje dwutlenek węgla i pyły miejskie i to może nawet lepiej, szczególnie te drugie, które to deszcze zmywają do porowatej ziemi, w której większość ulega rozkładowi. Natomiast pyły spłukane z liści drzew spadają na betonowe płyty chodników i po wyschnięciu ponownie unoszone są przez wiatr i pędzane po mieście. Okazuje się, że prawo nie chroni drzew (lasu), które „same” wyrosły; uratować je może jedynie przekwalifikowanie tego terenu na – leśny. Z takim wypadkiem zetknąłem się osobiście: Na obrzeżach zabudowy miejskiej (w granicach miasta) na podmokłym terenie wyrósł łęg jesionowo-olszowy, w którym to drzewa zostały wycięte, a pozostałe po nim miejsce zasypano ziemią i przeznaczono pod zabudowę, ponieważ ten teren był zarejestrowany w Urzędzie Miejskim jako łąka. Sic!!!

Jeśli więc, nie będziemy walczyli o zachowanie dzikiej przyrody, to w niedalekiej przyszłości przestaną ukazywać się ciekawe jej opisy w czasopismach przyrodniczych, takich jak "PP" i innych, bo tych dzieł Stwórcy nie będziemy mieli, albo pozostaną gdzieniegdzie ich oazy.

Myślę, że dzięki i Szanownej Redakcji mies. "Przyroda Polska" zostaną zlikwidowane te i inne procedery – niszczenie, nawet często w majestacie prawa, dzikiej przyrody Polski - przyrody ojczystej.

Z poważaniem

Zwieros Albert

zwieros@op.pl