Plantacja drzew nie jest lasem

Jesteśmy w parku narodowym. Przed nami kilkunastohektarowa monokultura leśna, czyli plantacja drzew, w której miejscowi ludzie pod nadzorem leśnika parkowego wycinają dolne gałęzie sosen. Przechodzimy przez nią i mamy wrażenie jakbyśmy znaleźli się w tunelu, przez który jak przez okno widzimy to co znajduje się za nim, bo wszystkie drzewa rosną gęsto w rzędach, są w tym samym wieku i stykają się ze sobą koronami. Dno tej uprawy usłane jest grubą warstwą igliwia. Monotonny widok. W czasie suszy o pożar nie trudno, bo ściółka taka pali się szybko; huraganom też się podda, czego dowodem są powalone połacie monokultur leśnych w Puszczy Piskiej.

A obok, na tej samej piaszczystej glebie, na nieużytku przy opisywanej monokulturze BPN Przyroda zasiewa  las z dużą różnorodnością gatunków roślin i zwierząt, las z którego płyną mieszaniny przyjemnych zapachów roślin i głosów natury – śpiewy ptasie.

- Dlaczego park narodowy zajmuje się tą uprawą leśną, która tu nie powinna mieć miejsca? – pytam leśnika parkowego. – Taka monokultura szpeci krajobraz parku i powinna być zlikwidowana.

- Tak, zgadzam się, ale szkoda tych drzew – odpowiada leśnik

- Proszę porównać kondycję drzew w tworzącym się obok lesie, jakież są dorodne, i oprócz nich pojawiają się rośliny zielne i krzewy. W niedalekiej przyszłości będzie piękny las bogaty w gatunki roślin i zwierząt, czyli nie będzie monotonny, i bez nadzoru człowieka będzie istniał. I właśnie tylko takie lasy powinny mieć miejsc w parku narodowym. Natomiast ta plantacja drzew szybciej zostanie strawiona przez owady lub ogień niż zamieni się w las. bo inne przejście, tak naprawdę, nie jest szybsze przy nienormalnym dla lasu zagęszczeniu i bardzo małej bioróżnorodności. Czyli szybciej powstanie nowy las na zgliszczach monokultury leśnej na drodze sukcesji wtórnej. Tą wypowiedzią zakończyłem rozmowę i wszedłem do młodego lasu rosnącego na obrzeżach monokultury leśnej, by upajać się jego walorami. kierownik działu Ochrony Lasu pewnej Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych z wielką dumą powiedział mi kiedyś, że ich gospodarka podobna jest do rolnej, bo oni również sieją, sadzą, stosują insektycydy i ścinają płody.

To prawda, jest tu pewne podobieństwo: leśnicy i rolnicy zakładają plantacje czyli monokultury, jedni i drudzy prowadzą zabiegi pielęgnacyjne. Ale leśnicy nasi jeszcze nie ścinają tego co zasieli ich poprzednicy (płody nie uzyskały wieku rębności czyli około 140 lat) i obecnie wycinają ogromne połacie lasów. Nieprawdaż? Czyli zakładanie na zrębach upraw leśnych, to nie jest zalesianie lecz zakładanie plantacji drzew, co inaczej można nazwać zadrzewianiem. Bo las to nie tylko drzewa i to nie jest przypadkowe zbiorowisko roślin i zwierząt; to są rośliny i zwierzęta, które dobrała Natura. Są w nim rośliny niższych pięter, jak krzewy i młode drzewa, czyli podszyt, oraz takie które tworzą runo leśne. Wszystkie organizmy tworzą zharmonizowaną i powiązaną całość. (Tam i drzewa szybciej rosną, panowie leśnicy). Z fitocenozą ekosystemów leśnych związane jest mnóstwo różnorodnych gatunków zwierząt żyjących w glebie, ściółce, runie, podszycie i koronach drzew. Tak nas uczono i uczy się obecnie nawet w szkołach podstawowych na lekcjach biologii i ekologii. W słowniku biologicznym napisano wyjaśnienie, że monokultury nie można nazwać lasem z wyżej wymienionych względów. A tam gdzie nie ma starych próchniejących drzew nie będą np. żyły dzięcioły trójpalczaste i białogrzbiete i nie zasiedli się tam również wiele gatunków owadów i grzybów, które żyją w lasach. A tam gdzie prowadzi się gospodarkę leśną takich drzew nie ma. Choć co prawda niektóre leśnictwa próbują pozostawiać gdzieniegdzie próchniejące drzewa, ale to jest kropla w morzu potrzeb. Natomiast do monokultur leśnych przybędą jak do paśników zwierzęta z okolicy, które podobnie jak pszczoły powiadamiają się nawzajem gdzie jest mnóstwo pożytku. I trzeba odstraszać i stosować środki chemiczne, które rozsiewane z samolotów trafiają również i na lasy. Trucizny owadobójcze stosowane przez leśników niszczą przy okazji i inne owady, a nawet i takie, które są sprzymierzeńcami upraw leśnych. Czasami mówią leśnicy, że zamierzają rezygnować z „zalesiań” zrębów tak jak to praktykowali ich poprzednicy w minionym wieku, ale w rzeczywistości jest inaczej. Niedawno byłem na wycieczce pieszej po puszczy. Postanowiłem zboczyć ze szlaku turystycznego i po niedługim czasie znalazłem się na kilkuhektarowym zrębie opadającym w stronę rzeki leśnej z zasadzonymi tej wiosny drzewami. Tam gdzie rosły świerki (leżały duże ilości szyszek świerkowych) posadzono sosny, natomiast w miejscu po olchach, gdzie jest mokro zasadzono dęby, które w łęgach nie rosną. Tak leśnicy odtwarzają lasy na zrębach w Puszczy Knyszyńskiej.

Leśnicy oczywiście z zadrzewianiem wychodzą również poza las, tak jak to robi Matka Natura, tylko z tą różnicą, że Ona tworzy lasy. Wobec tego zastanawiam się dlaczego panowie w zielonych mundurach głoszą wszem i wobec, że za ich przyczyną lesistość (sic!) kraju wzrosła z 24% (po drugiej wojnie światowej) do 28% obecnie, równocześnie porównując swoją gospodarkę do rolnej, z monokulturami na polach? Wydaje mi się, że tu celowo leśnicy mylą las z monokulturą leśną, czyli plantacją drzew, bo nie sposób przyznać się do tego, że lesistość kraju spada i to gwałtownie.

A ci co importują od nas drewno z tego powodu nie puszczą ani kropli łzy.

I tu jeszcze raz wyjaśniam, że leśnicy zwiększają tylko zadrzewienie kraju a nie lesistość, i tylko taka jest prawda. Nie jest prawdą, że uprawa leśna bez ogromnych strat i wyraźnej przebudowy przez Naturę zamieni się w las. Las jest najbardziej skomplikowanym i charakteryzującym się największą bioróżnorodnością ekosystemem zwanym klimaksem. Klimaks natomiast nie zmieni się w inny ekosystem, będzie trwał zawsze, bo będzie w nim trwała równowaga dynamiczna, która między innymi jest możliwa dzięki ogromnej różnorodności gatunków roślin i zwierząt (czyli biocenozy), wypełniających swoje życiowe role w niszach ekologicznych.

A leśnikom wydaje się, że oni tworzą lasy. Czy to nie jest ubóstwianie siebie?!

Uprawę leśną można porównać do plantacji trawy, która zamienia się w łąkę. Oczywiście łąka powstanie, ale w jej runi nie wiele będzie roślin z uprawy , która była dziełem człowieka. Straty będą duże, podobnie jak w monokulturze leśnej, czyli niewiele zostanie z pracy rąk ludzkich. Nie zasiane pole z czasem zamieni się także w łąkę. Innym przykładem mogą być miejskie trawniki z trawami dobranymi przez człowieka. Obecnie w czasie suszy widać to wyraźnie: wyschły dokładnie wszystkie trawy. Monokultury takie wyglądałby jak pustynie, gdyby nie te rośliny, które zasiała Natura, które mają korzenie głęboko zanurzone w glebie, które przedtem były unicestwiane tylko koszeniem. Czyli pojawiły się te rośliny, które rosły na tej glebie, przed założeniem trawnika. I dlatego dzikie łąki znoszą lepiej niesprzyjające warunki wegetacji. I podobnie jest z lasem.

Człowiek nie potrafi sukcesji wtórnej przyśpieszyć. To tylko leśnikom tak się wydaje, że z plantacji leśnej szybciej powstanie las.

Znam kilkudziesięcioletnie plantacje drzew, które nadal nie przypominają lasu. A obok nich później zasiał się las i przerósł tą monokulturę założoną przez leśników, charakteryzującą się mizerną kondycją.

Rzecznik prasowy regionalnej dyrekcji lasów państwowych niechętnej objęciu ochroną prawną całej Puszczy Białowieskiej powiedział kiedyś publicznie, „że w tej Puszczy jest zaledwie 7% lasów naturalnych” (czyt. lasów).

Ach panowie leśnicy, to i wy przyczyniliście do tego, doprowadziliście do takiego stanu nasz skarb narodowy - Puszczę Białowieską, którą nasi przodkowie oszczędnie eksploatowali?! Wobec tego jak wyglądają lasy poza Puszczą, w której wycinano drzewa z mniejszymi ograniczeniami?! Chyba lepiej o tym nie mówić. Nieprawdaż?

Czyli, według logicznego rozumowania, lesistość naszego ojczystego kraju wyraźnie zmalała, kiedy wycinka przewyższa - i to zdecydowanie - sukcesje lasu na tereny nie nadające się pod uprawy rolne.

Czy wreszcie nie nadszedł czas najwyższy, aby leśnicy z uprawą drzew przenieśli się całkowicie na pola, na nieużytki (których w Polsce mamy bardzo dużo), ponieważ najwięcej uzyskuje się materiału z sosen, a one mają najmniejsze wymagania jeśli chodzi o glebę?! Tam będziecie mogli panowie wprowadzać nowe odmiany roślin, stosować opryski przeciw insektom, a nawet i rozsiewać nawozy mineralne, i wówczas wasza gospodarka będzie bardziej podobna do gospodarki rolnej. A efekt tego przedsięwzięcia będzie niebagatelny, bo znikną nieużytki, faktyczna lesistość kraju nie będzie malała i drewna będziemy mieli pod dostatkiem, bo zadrzewienie wyraźnie wzrośnie. Do czasu uzyskania rębności plantacji drzew założonych na nieużytkach drewno będzie można uzyskiwać z najstarszych monokultur leśnych. Luki te w lasach uzupełniać będzie Natura z armią swoich siewców. Oczywiście na jakiś czas trzeba będzie, za przykładem innych krajów europejskich, zrezygnować z eksportu drewna.

I dzięki takiej gospodarce leśnej, lasy nie znikną z polskiej ziemi. Nie dosyć tego, będą to ekosystemy o dużej różnorodności biologicznej ( to jest właśnie przedmiotem ochrony), za co będą nam wdzięczni nasi następcy zauroczeni ich pięknem.

zwieros@op.pl

Do strony głównej